Z czym powinien kojarzyć się przeciętnemu Polakowi Janów Podlaski? Oczywiście ze stadniną i hodowlą koni czystej krwi arabskiej. Co roku odbywa się tu ekskluzywna aukcja, na której miłośnicy koni wydają krocie na te piękne zwierzęta. To znaczy wydawali, ale nie będziemy się zajmować obecną, skandaliczną sytuacją w stadninie, bo my proponujemy przyjechać do Janowa z zupełnie innego powodu.

 

Nie tylko Janów jest warty odwiedzenia. Na Podlasie Nadbużańskie można przyjechać z wielu powodów: aby odpocząć na tutejszych plażach, pojeździć na rowerach, zobaczyć styk kilku kultur w Drohiczynie czy Mielniku, zjeść regionalne produkty takie jak kartacze, sery nadbużańskie czy korowaje (specjalne chleby ozdobne), napić się miejscowego wina. Ale jest jeszcze jeden powód. My przyjechaliśmy w to miejsce między innymi by zobaczyć stację benzynową ORLEN, na której znajdują się zabytkowe dystrybutory z Janowa.

 

zabytkowe dystrybutory z Janowa
Zabytkowe dystrybutory firmy Temper Extrakt z 1928 roku były używane na tutejszej stacji do lat 70.

 

Obok malutkiego, zabytkowego już budynku i dwóch nowoczesnych dystrybutorów, stoją dwie strzeliste rury z zwieńczone okrągłymi okienkami ze starym logo CPN  To zabytkowe dystrybutory firmy Temper Extrakt z 1928 roku. Są to jedne z najstarszych tego typu urządzeń w Polsce. Tym bardziej ważnych, że cały czas stojących w historycznym miejscu.

Starsze niż CPN

Dystrybutory obsługiwały klientów stacji CPN jeszcze w latach 70. Wówczas były już zabytkami, a klienci stacji mieli ich serdecznie dość. Dlaczego? Jak na rok 1928 były bardzo nowoczesne, ale pięćdziesiąt lat później ich obsługa wymagała dużo siły i cierpliwości.

 

Jak to działało?

Jeśli zajrzymy do środka dystrybutorów, zobaczymy dwie bańki pięciolitrowe. Sprzedawca za pomocą specjalnej korby pompował (dlatego czasem starsi ludzie nazywają ich pompiarzami) paliwo do jednego ze zbiorników. Wtedy następowało tankowanie pierwszych pięciu litrów, a pompiarz napełniał kolejny zbiornik. Wyobraźcie sobie, że wracacie z kolonii w Serpelicach Jelczem „ogórkiem” i kierowca postanawia zatankować właśnie tutaj. Co robicie? Na pewno macie dużo wolnego czasu. Idziecie na lody, oranżadę, a jeśli osiągnęliście już odpowiedni wiek, to na szybkie „łomże” w granacikach. Najgorzej było, jak klient chciał nalać np. 7 litrów. Wówczas warto było być w dobrych stosunkach z ajentem stacji lub jego pracownikami. Lepiej żeby nalał 7,3 litra „na oko”, niż 6,5.

 

 

Wśród pracowników stacji żywa jest legenda, że to właśnie tutaj tankowała swoje pojazdy kolumna rządowa uciekająca ze stolicy w stronę Rumunii we wrześniu 1939 roku. Czy to prawda? Nie wiadomo.

Brawo Orlen

Jeszcze kilka lat temu Polski Koncern Naftowy nie zwracał uwagi na swoją historię. Jakby się jej wstydził. Ale po przywróceniu historycznych barw stacjom na warszawskiej Pradze i w Bodzanowie wydaje się, że firma zauważyła w tym ogromny potencjał marketingowy. Dystrybutory w Janowie to bardziej inicjatywa oddolna, dlatego to pracownikom stacji należą się brawa za dbanie o oryginalne urządzenia na ich terenie. Ale z drugiej strony koncernowi Orlen też ślemy słowa uznania za wyrażenie zgody na pozostawienie historii na swoim miejscu.

 

 

Po zatankowaniu ruszamy w trasę. Być może w kierunku pałacu w Radzyniu Podlaskim lub pomnika repliki rakiety V2 w Sarnakach albo w sronę promu między Zabużem i Mielnikiem. Niezależnie od tego, gdzie pojedziecie i tak będzie fajnie.

Na naszych zdjęciach widać Citroena Visę przy zabytkowych dystrybutorach. Są to ujęcia archiwalne i pochodzą z 2012 roku. Na innych, aktualnych fotografiach widać upływ czasu na urządzeniach. Mamy nadzieję, że to tylko chwilowy stan i zabytkowe dystrybutory z Janowa niebawem zostaną odnowione.

Fotografie: autor, Michał Leśniewski

Poprzedni artykuł#roadtrip: Kotlina Kłodzka, część 1
Następny artykułDookoła Polski 2000, cz. 1