Nie zdążyliśmy dobrze wyjechać z miasteczka, a już się zaczęło. Dobrze, że w pobliżu nie przejeżdżał żaden radiowóz, bo by nas od razu zgarnęli. No bo wyobraźcie sobie Renault Twingo trójkę, które jedzie nierówno najpierw wąskimi uliczkami, potem autostradą, a następnie wykonuje dziwne manewry na stromych górskich drogach prowadzących przez wsie.

 

Małe białe autko nie zawsze trzymało się swojego pasa. Bez sensu przyspieszało, po czym hamowało, zrównując się z niektórymi samochodami. W miasteczku z kolei jeździło wokół jednego kwartału ulic ze trzy razy, zatrzymując się za każdym razem przy starych gratach. Zdarzyło się – i to nie raz, i nie dwa, że na środku ulicy wysiadało z niego dwóch gości i szli oglądać wozy zaparkowane przy krawężniku. Potem wyciągali aparaty i smartfony i cmokając z zachwytu robili po dwadzieścia ujęć. Tak działa Gran Canaria.

 

Renault Express Toyota Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie
Dzień jak do dzień. Lata 90. w pełni.

 

Turystyka gratowa, motoryzacyjna – wszystko jedno jak ją nazwać – ma kolosalną przyszłość na Wyspach Kanaryjskich, a szczególnie Gran Canaria. Jak wspomniałem w pierwszym odcinku relacji z tej wyspy, Kanaryjczycy uważają, że jeśli coś działa, nie ma potrzeby tego zmieniać. Oprócz tego cła na samochody są wysokie, więc nie ma co bez sensu płacić fiskusowi.

Już za pińcet

Na dodatek trzymającego się kupy Renault Expressa możesz kupić za pińcet. Oczywiście euro, ale nie jest to cena, która zwala z nóg. Peugeoty 309 albo Corsy A (również sedany) z hiszpańskiej produkcji w (odpowiednio) Villaverde oraz Figueruelas też nie należą do najdroższych. Fantazje o kolejnych zakupach wydatnie rozbudza aplikacja i strona milanuncios.com. Naprawdę można dostać palpitacji choćby na widok bardzo przyzwoitego Peugeota 504 za 1200 euro. Oczywiście drogie zabytki są drogie, nawet jeśli wymagają poważniejszych remontów i napraw.

 

Toyota Starlet Agaete Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie
Mając przed domem taka pocztówkę, aż chce się wskoczyć do wozu i jechać na poszukiwania następnych ciekawostek.

 

 

Najprzyjemniejsza jest jednak po prostu podróż w poszukiwaniu ciekawych aut. Wygląda to mniej więcej tak: jedziemy do Arucas, bo tam w jednej z uliczek stało kiedyś świetne Renault 11 w idealnym stanie. Zanim jednak tam dojedziemy, zboczymy z trasy, bo w głębi wiejskiej drogi widać Seata Pandę, na osiedlowym parkingu stoją dwa idealne Land Cruisery, a przy markecie trzy renówki Super 5, przy czym jedna to GT Turbo.

Start-Stop

Nie dość, że nasz wóz jechał zygzakiem i hamował w bezsensownych momentach, to jeszcze siedzący w nim ludzie krzyczeli coś, pokazywali palcami w różnych kierunkach i niezdrowo wychylali się przez okna. Obiektyw aparatu fotograficznego non stop wystawał na zewnątrz, tylko obracał się na wszystkie strony jak – nie przymierzając – lufy B-17.

A poza tym to wiecie – w ciepłych krajach, przy pięknym słońcu i niebie błękitnym do urzygu – nawet zardzewiały grat wygląda malowniczo. W sam raz, żeby w sołszal midja nawrzucać milion foteczek i czekać, aż konto spuchnie od lajeczków. Gdy zobaczyliśmy, co pod tym względem oferuje Gran Canaria, całkiem ochoczo przyłączyliśmy się do tej grupy.

 

Audi 80 B1 Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie
Taki wóz to tutaj prawdziwa rzadkość. Stare blachy z Teneryfy. Palma w tle Więcej nie trzeba.

 

Najlepsze jest to, że gdy już przyzwyczaisz się do tych wszystkich Expressów i Seatów, to potrafią zaskoczyć zupełnie niezaskakujące dla nas auta. Takie jak mercedes beczka alb baleron. W czasie dwutygodniowego pobytu napotkane egzemplarze można zliczyć na palcach jednej, góra dwóch rąk.

I tak będą jeździć

A kiedy po całym dniu wypatrywania wozów wrócisz do domu, okaże się, że do sąsiadów przyjechał znajomy Expressem pierwszej serii.

Pokrzepiająca jest świadomość, że nawet jeśli te wozy są poobijane i z wyblakłym lakierem, to te auta będą jeździć latami. Bez parcia na prestiż i nowość. Bo tu czas przyjemnie zwalnia, a ludzie nie są ściśnieniowani jak na dalekim Wschodzie.

Seat Trans Guia Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie
Seat Trans czyli bosto z przodem pierwszej Pandy. Idealny do wożenia amfor z oliwą. Albo winem.

 

Fotografie: autor

 

Poprzedni artykułZ Audi w domu
Następny artykułZapomniane kombi