Coś jest nie tak. Zatrzymałem samochód i wyłączyłem silnik. Rzeczywiście. Cisza. Nie słyszałem zupełnie nic. Tak mnie zaskoczyła, że zacząłem wstrzymywać oddech, jakby zaburzenie tej ciszy miało przynieść jakieś groźne skutki. Wylazłem z samochodu, stanąłem na środku drogi i zamknąłem oczy.

To dziwne i złowróżbne. Przecież w takich miejscach zazwyczaj słychać wiatr hulający po krzakach, jakieś skrzeczenie ptaków, oddalony dźwięk silnika auta, który gdzieś daleko próbuje pokonać ostry zakręt nad urwiskiem. Tutaj, na GC-606, nie słyszałem nic.

Stojący niedaleko słupek informował, że to pierwszy kilometr drogi GC-606. Podobno jednej z najbardziej niebezpiecznych na wyspie Gran Canaria w archipelagu Wysp Kanaryjskich. Przez wstrzymywanie oddechu, żeby współgrać z ciszą, bałem się, że może się uduszę i już nigdzie nie dojadę.

 

Roadtrip GC-606 Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie jazda w drodze

Przez chmury

Emocje zaczęły się już kilometr wcześniej, zaraz po tym, jak wjechałem na drogę GC 606, mniej więcej na wysokości Lomo de Aserrador, czyli takiej skały dużą dziurą. Pierwsze sto, może dwieście metrów GC-606 prowadzi łagodną granią. Asfalt ma szerokość półtorej samochodu, a potem jest stromo opadające zbocze, niemal przepaść. I żadnych barierek po bokach. Jakby drogowcy na dzień dobry ostrzegali kierowców: lepiej się zastanów, czy chcesz tędy jechać.

 

Roadtrip Gran Canaria GC-606 Wyspy Kanaryjskie droga jazda w drodze
W drodze na Pico de los Nieves. To najbardziej chyba znany szczyt górski na Gran Canarii. Na GC-606 wjechaliśmy dopiero wracając stamtąd.

 

Jednak droga dawkuje emocje jak porządny horror. Za chwilę prowadzi łagodnymi zboczami rozległej doliny. Panująca w niej cisza zmusza kierowcę do zatrzymania.

Jak rasowy turysta wyciągnąłem smartfona i zacząłem nagrywać tę ciszę. Kiedy już w domu oglądałem nagranie, byłem zawiedziony. Mikrofon uchwycił lekkie podmuchy wiatru, mój oddech oraz chrzęst kamieni pod nogami.

Jedziemy dalej. Na wąskiej drodze nawet dwie osobówki nie wyminą się, nie ma szans. Co kilkaset metrów znajdują się mijanki pozwalające na wykonanie tego manewru. W razie spotkania z autem jadącym z naprzeciwka, ktoś musi się wycofać do najbliższej mijanki. Albo do zakrętu. Są bowiem wystarczająco szerokie, żeby minęły się dwa samochody.

To tylko sugestia

Zbocza doliny stają się coraz bardziej strome. Z jednej strony skała, z drugiej urwiste zbocze. Pół szerokości drogi zbudowano na podmurówce, gdzie nie gdzie montując barierki ochronne. Co jakiś pojawiają się wzdłuż drogi, ale w dziwnych, jakby losowo wybranych miejscach. I to wcale nie na szczytach zakrętów. Wygląda na to, że są jedynie luźnym przypomnieniem tego, że jedziemy krętą skalna drogą pośrodku nigdzie.

 

GC-606 Roadtrip Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie jazda w drodze
El Toscon. Za tą miejscowością zaczyna się prawdziwa jazda. Hamulce się grzeją, dłonie potnieją, zupełnie nie wiadomo, dlaczego.

 

Za miejscowością El Toscon i punktem widokowym, który tu nazywa się El Mirador, zaczyna się właściwa przygoda. Na początku czujesz się jak mistrz kierownicy, który wygrał pięć Dakarów, cztery Camel Trophy i bez strat w ludziach potrącił gazon parkingu przed blokiem. Gdzieś tam w dołku łachocze cię nowe wyzwanie. Jednak rura szybko mięknie, bo zamiast malowniczego przejazdu w stylu kolorowego teledysku zaczyna się żmudna techniczna jazda z monotonnym hamowaniem, przyspieszaniem i celowaniem w zakręty. Co wcale nie znaczy, że bez przyjemności. Wręcz przeciwnie.

Automat i hamulce

Ostrymi zakosami droga zaczyna schodzić w dół i to już jest moment, w którym hamulce nawet współczesnego auta z wypożyczalni zaczynają się ostro grzać. Sprawdzone organoleptycznie. Tego samego dnia wcześnie rano facet z wypożyczalni, wręczając mi kluczyki do Corsy rocznik bieżący, zapytał, czy pasuje mi automat. Jak najbardziej, bierę. Teraz zastanawiam się, czy to był dobry wybór. Zanim na podjeździe automat zredukuje bieg, zaczyna brakować mocy. Zmieniony z opóźnieniem bieg sprawia, że silnik zaczyna nadrabiać stracone sekundy. Niestety, jest za późno, bo muszę hamować: najpierw przed zakrętem, a potem przez zjazdem.

Potem jest chwila spokoju i znowu zaczyna się ostry zjazd niedługo przed kolejnym punktem widokowym El Mirador Barranco de Siberio. Barranco to łożyska okresowych potoków spływających wiosną z gór.

 

Roadtrip GC-606 Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie jazda w drodze
Jedną drogę widać w trzech różnych miejscach na zdjęciu. Tak własnie wgląda cała GC-606 na jednym zdjęciu.

 

A potem, mimo że jesteś kierowcą, który ma już za sobą miliony kilometrów, zaczynasz zastawiać się, czy naprawdę zmieścisz się w ten zakręt bez obtarcia boku o pionową skałę? Nie musisz też myśleć o swoim samochodzie, który przez długie sekundy spada koziołkując w przepaść (i to wcale nie na tym ostrym zakręcie, który właśnie masz przed sobą, tylko pozornie prostej drodze), bo wyobraźnia sama podsuwa takie obrazy, zanim zdążysz ją opieprzyć.

W tę czy we w tę?

Zdarzają się tu złośliwe zakręty, więc nie ma sensu rozpędzać więcej niż do 30 na godzinę. Wygląda to na przykład tak: po lewej stroma ściana, po prawej mniejsze lub większe urwisko. Widzisz, że droga zawija w lewo, więc już spoko, wypuszczasz na spokojnie powietrze, wjeżdżasz w ten zakręt i mówisz: o kurwa! Zaraz po zakręcie w lewo jeszcze bardziej ostry zakręt w prawo w dół. Zauważasz go w ostatniej chwili. Robi się coraz bardziej stromo i kręto. Przed każdym zakrętem, zgodnie z panującymi tu zwyczajami, należy zatrąbić, dając znać kierowcy, który może nadjeżdżać z przeciwka. Nie mogę o tym zapomnieć, mimo że do tej pory nie minąłem jeszcze żadnego samochodu. W El Toscon zauważyłem tylko cztery samochody. To Toyoty: dwa Hiluxy i dwa HiAce.

 

Roadtrip GC-606 Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie jazda w drodze
Widać, że w dół, ale co dalej – cholera wie.

 

Mimo, że co jakiś czas od strony urwiska towarzyszy nam barierka, jakoś nie czuję się bezpieczniej. Dopiero teraz zauważyłem, że mimowolnie jadę jak najbliżej ściany, a ściskające kierownicę dłonie zrobiły się mokre od potu.

Kiedy zjeżdżamy w dół, w niewielkie wąwozy, na ostro opadających zboczach spomiędzy kamieni wystają kikuty krzewów, suche jak pieprz trawy oraz jakieś rachityczne drzewka z liśćmi w kolorze zielonożółtym.

Serpentyna zamiast baru

Przed nami w dolinie jakieś zabudowania. To El Carrizal. Kiedy wjeżdżamy pomiędzy domy czarodziejskim sposobem przymocowane do kamienistego zbocza widzę napis: BAR EL CARRIZAL. Chętnie walnąłbym szklankę rumu na uspokojenie nerwów. Tym bardziej, że zjazd prowadzący do miejscowości nie był żadną serpentyną. Był zwariowaną sprężyną, której zwoje poskręcał szaleniec za nic mający prawa fizyki i wytrzymałość nawet najlepszych hamulców. Niestety nie mogę walnąć drina. Żałuję i zaciskając dłonie na kierownicy nie spoglądam więcej w stronę baru.

 

GC-606 Gran Canaria Wyspy kanaryjskie roadtrip
I jeszcze jeden. I jeszcze milion. Zakręt za zakrętem bez końca. Uważne obserwowanie drogi jest wyczerpujące. Ale za kierownicą nie można pozwolić sobie na sekundę wytchnienia.

 

Za El Carrizal zaczyna się prawdziwa jazda. Droga to wspina się, to opada. Teraz asfalt ma szerokość jednego samochodu. Trąbię przed każdym zakrętem, ale nie wierzę w to, żeby w razie spotkania auta jadącego z naprzeciwka udało nam się wyminąć bez spadania w przepaść. Ta myśl towarzyszy nam przez większość czasu, gdy jedziemy GC-606.

Teraz to już na poważnie

Nikt  nawet nie zadał sobie trudu, żeby zamontować jakiekolwiek barierki. Ich rolę pełnią kamienie ułożone na poboczu. Nie ma szans, żeby w razie czego powstrzymały samochód, który zjechał z asfaltu. Jestem tak zaabsorbowany nie spadnięciem w przepaść, że nie zwracam uwagi na surowe i piękne widoki, jakie mam po prawej stronie. A tam po zboczach na przeciwnym końcu doliny wiją się górskie szutrowe drogi pokonywane tylko przez miejscowych, którzy dojeżdżają do swoich pól. Tworzą one niewielką zielono-brązową szachownicę na zmianę z pojedynczymi karłowatymi drzewkami i jakimiś zabudowaniami, chyba gospodarczymi, wzniesionymi z miejscowego kamienia wulkanicznego.

Droga robi się coraz bardziej kręta. Oczywiście nie ma barierek, nie ma nawet kamieni. Zaraz za białą linią wyznaczającą krawędź asfaltu zaczyna się strome zbocze porośnięte suchą trawą.

Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio byłem tak bardzo skupiony na trafianiu w czarne. Nie zauważyłem nawet, że dojechaliśmy na przełęcz. Jest tu coś w rodzaju parkingu. Z ulgą zatrzymuję się i wysiadam z auta, aby sprawdzić hamulce. Gorące jak piekło.

 

Roadtrip GC-606 Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie jazda w drodze
A może by tak rzucić wszystko i… Nie ze mną te numery!

 

Jesteśmy w górach, ale nie jest zimno. Wieje ciepły wiatr, dłonie już mam suche. Słońce wali z błękitnego nieba, tu i ówdzie błąkają się po niebie małe kłębki chmur. Dwie trzecie drogi mamy za sobą.

Droga znowu wije się trochę szczytami, trochę zboczami. Nic nie jest jednoznaczne: podjazd natychmiast staje się zjazdem, a zakręt w prawo – zakrętem w lewo. Podczas zjazdów przed samochodem coś widać – głównie czerń asfaltu znikającego za zakrętem. Jednak w czasie podjazdów nie widać nic. Droga jest tak stroma, że przez przednią szybę widzę głównie niebo i kilka okolicznych szczytów. Kilka razy, nie bacząc na względy bezpieczeństwa, zatrzymuję wóz w zupełnie bezsensownym i niebezpiecznym miejscu. Modląc się, żeby nie jechało nic z naprzeciwka patrzę, gdzie prowadzi droga.

Górska pustka

Tymczasem wokół brązowawe wyblakłe góry. Oprócz znikającej co chwila serpentyny znowu ani śladu człowieka: żadnych domów, szop, nawet dźwięków. Z przyjemnością zatrzymałbym się na dłużej, jak na początku GC-606, ale po prostu nie ma gdzie. Dopiero o wiele dalej dojeżdżamy do El Mirador de Paralillo. Tam jest niewielka mijanka, skąd można szeroką granią podejść na skraj urwiska i rozejrzeć się po dolinie. Po drugiej stronie doliny widać białe zabudowania i drogę wykutą w skalnym zboczu. To GC-210. Niedługo nasza droga połączy się z nią, ale nie znaczy to, że zaczną się drogowe luksusy. Nic bardziej mylnego. Niekończącą się serpentyną zjeżdżamy do skrzyżowania. Skręcamy w GC-210 w stroną La Aldea de San Nicolas. Poniżej  po prawej mamy sztuczny zbiornik Presa de Paralillo. Jedziemy ponad nim i nagle, na wysokości zapory kilkoma zakosami zjeżdżamy ostro w dół. Poniżej zapory znajduje się plac, na którym ponownie zatrzymuję się.

Nade mną wysoka na kilkadziesiąt metrów zapora. Przy drodze, którą pojadę dalej stoi tablica z napisem:  CARRETERA PELIGROSA. CIRCULE CON PRECAUTION. Wybucham śmiechem. Jeśli ostrzeżenie o niebezpiecznej drodze jest dopiero tutaj, to po czym jechałem przez ostatnie piętnaście kilometrów?

 

GC-606 Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie
CARRETERA PELIGROSA? Taka tablice teraz, kiedy przejechaliśmy prawie całą drogę? Wolne żarty!

 

Kiedy ruszam na dół do San Nicolas, droga jest całkiem przyjemna. Łagodnie (jak na tutejsze warunki) wyprofilowane zakręty, przyjemne podjazdy (żeby zjechać, trzeba najpierw podjechać) i zjazdy. Jazda w „półtunelu” wykutym w skale jest czystą przyjemnością. Przede wszystkim od strony urwiska niemal na całej długości drogi jest zamontowana barierka. A poza tym właściwie nie ma żadnego urwiska, lecz w miarę łagodne stoki.

Powoli na dół

Droga wije się wzdłuż doliny, oferując wspaniałe widoki, jednak nie tak spektakularne jak GC-606. Od momentu wjechania na GC-210 do San Nicolas jest trzynaście kilometrów. Pokonujemy je w niecałą godzinę, choć pewnie można by szybciej. Nie chcemy jeszcze kończyć tej jazdy, mimo że coraz intensywniej myślimy o obiedzie.

Dopiero wieczorem, po powrocie do domu, dowiedzieliśmy, że GC-606 jest taką Drogą Śmierci dla turystów. Na forach poświęconych Wyspom Kanaryjskich droga figuruje ponoć jako must go dla żądnych czegoś więcej niż tylko smażenie się na plaży w kurortach czy wydeptywanie kilometrów deptakiem Las Canteras.

A tu, na zachętę, przejazd GC-606.

 

Roadtrip GC-606 Gran Canaria Wyspy Kanaryjskie jazda w drodze
Końcówka. Malowniczy zjazd do La Aldea San Nicolas. Raz w dół, raz w górę, ale generalnie w dół. Wiecie, jak to w górach.

 

 

Poprzedni artykułZagrożenie epidemiologiczne czyli co odwołano?
Następny artykułFerrari Gotfryda