Rok 1990. Pewien mieszkaniec podparyskiej miejscowości pożycza od szwagra Citroena 2CV by odbyć nim wakacyjną przygodę. Rusza na wschód. Mija granicę z Luksemburgiem, potem z Niemcami. Jedzie przez Trewir, Koblencję, Lipsk, Poczdam i Berlin. Wkrótce dojeżdża do Szczecina i kieruje się w stronę Trójmiasta.

 

Tym mężczyzną był Alain Mugica, który na pokład Citroena wziął swoją żonę. Sympatyczna para Francuzów zafascynowana starymi dokumentami, pocztówkami i papierami, które zbierali od 1983 roku, nie miała do tej pory wielu okazji do podróżowania poza granicę ojczyzny. Skąd pomysł by odwiedzić właśnie Polskę?

 

Alain Mugica pozuje przy Simce A90 Aronde. Lokalizacja to Żwirki i Wigury róg Słowackiego, Gdynia.

 

Pewnego dnia Alain zobaczył we francuskim czasopiśmie ogłoszenie Polaka, który szukał informacji na temat Citroena 2CV. Alain wysłał mu spory plik łatwo dostępnych we Francji materiałów. W zamian otrzymał butelkę wódki.

 

Zdjęcie, najprawdopodobniej wykonane w Sopocie, pokazuje Citroena 2CV, którym para sympatycznych Francuzów przyjechała do Polski. Towarzyszy mu Trabant 601.

 

2CV i wódka

Tak zaczęła się przyjaźń Alaina i Grzegorza, mieszkańca Gdyni, pracownika Baltony. W sumie w Polsce prawie każda znajomość zaczyna się od butelki lub przynajmniej kieliszka wódki. Jak widać działa to także na cudzoziemców. Wkrótce Grzegorz, jego żona Teresa i ich przyjaciel Radek przyjechali do Francji na wakacje. Obie rodziny spędziły trzy tygodnie zwiedzając, pijąc wino i zajadając żaby miejscowe smakołyki. Wypadało złożyć rewizytę. Citroen GS Club Alaina nie nadawał się na tak długą podróż. Francuz pożyczył od szwagra Citroena 2CV i ruszył w trasę.

 

 

Warszawa 223 w roli taksówki przy Dworcu PKP w Gdyni. W tle przyczepa z zapiekankami – ale byśmy je jedli.

 

Kilka z prezentowanych tutaj zdjęć z pewnością niektórzy z Was znają. Pojawiały się na forach związanych zarówno z Gdynią, jak i pojazdami klasycznymi. Pokazywał je także, tym razem za zgodą autora, Automobilklub Morski. Na Movendusie fotografie pojawiają się również w porozumieniu z Alainem, z którym mamy stały kontakt.

 

Maluchy oczekują na odbiór w Polmozbycie.

 

Golas w Berlinie

Podróż Alaina i jego żony minęła właściwie bez problemów. Wprawdzie w Citroenie skończyło się w pewnym momencie ładowanie i samochód trzeba było odpalać na pych, ale nie był to jakiś wielki problem. W Berlinie, w czasie próby startu, spodnie Alaina zahaczyły się o drzwi wozu i w efekcie porwały. Wszystko wydarzyło się na środku drogi, w centrum miasta. Z daleka całe zajście z golasem przy „kaczce” mogło wyglądać jak scena wyjęta wprost z serii filmów o żandarmie z St. Tropez.

 

GAZ 24 Wołga w służbie MPK Gdynia. Zdjęcie wykonano w pobliżu dworca w Gdyni.

 

Reichsautobahn

Przekraczanie granicy przez obywateli Francji jadących na wakacje nie było wówczas wydarzeniem. Znacznie bardziej Alain Mugica zapamiętał enerdowskie, betonowe autostrady i odgłos dylatacji w betonowych płytach. Klang – klang – klang – przez kilkaset kilometrów doprowadzał turystów do szału. Znamy to doskonale z dawnej autostrady A4 pod Wrocławiem.

 

Wartburg 311 powoli kończy swoją karierę. W tle widać lśniącego nowością Wartburga 1.3.

Na Karwinach

W samej Gdyni Francuzi zatrzymali się u Grzegorza na osiedlu Karwiny. Alain zafascynowany wszystkim, co stare, zaczął robić zdjęcia ciekawym, innym, nietypowym samochodom stojącym gdzieś po osiedlach i w zakamarkach parkingów. Zwracał uwagę na starocie z Francji, ale pokochał także Zaporożce, Warszawy i Trabanty. Oprócz tego ciekawiły go także ciężarówki i autobusy. Nic w tym dziwnego – od siedmiu lat był zawodowym kierowcą we Francji i interesował się, jak wygląda praca jego kolegów za żelazną kurtyną.

 

Typowe podwórko w województwie słupskim. Zwraca uwagę Peugeot 404. Jeszcze go zobaczymy z innego ujęcia.

 

Bez wyboru, ale pysznie

Alain Mugica wielu spraw nie rozumiał, dziwiły go rzeczy, które dla nas były normalne. W 1990 roku w Polsce zaopatrzenie znacznie się poprawiło w stosunku do lat 80., ale i tak nie było różowo. Francuz w swojej karierze zawodowej woził francuskie jogurty do sieci supermarketów. Kilkunastu producentów, jeszcze więcej smaków. A u nas spotkał tylko jeden typ jogurtu: naturalny. Jeden, ale niesamowicie pyszny. Jego smak pamięta do tej pory i żaden z francuskich produktów nie może się równać z tym, co kosztował w Polsce. To samo można powiedzieć o warzywach. Pomidory we Francji można było kupić okrągłe, podłużne, małe, duże, czerwone i żółte. A w Trójmieście były jedne, takie zwykłe, prosto z pola. Ale za to jakie smaczne. Polacy jeszcze długo tego nie rozumieli. Domagali się wyboru w sklepach jak we Francji. Teraz już to mają, ale czy smak i jakość są lepsze?

 

Typowy obrazek czyli porzucona Warszawa.

 

Graty z FSO

A co widać na ówczesnych ulicach Trójmiasta i Pomorza? Oczywiście sporo polskich wozów. Można zauważyć, że już na początku ostatniej dekady XX wieku Warszawy i Syreny były traktowane jako graty. Niektóre, mocno połatane, ledwo toczyły się po drogach. Inne gniły gdzieś na parkingach. Zdarzały się też zadbane egzemplarze. Alain trafił nawet egzemplarz Warszawy 223 na postoju taksówek.

 

Na osiedlu Karwiny wśród maluchów i Polonezów wyróżnia się Opel.

 

Gdyński carspotting

Na początku lat 90. sporo samochodów stało porzuconych na parkingach. Mimo że niektóre z nich nie miały więcej jak 25 lat, nie nadawały się już do użytku, nie były obliczone na tak długą eksploatację. Ale z pewnością swoje trzy grosze dołożyło ciężkie życie w PRL – brak części, błędy mechaników i często słaba edukacja techniczna kierowców. Wielu z nas zna i pamięta samochody, które były oczkami w głowie ich właścicieli. Dmuchane, chuchane dotrwały do naszych czasów i teraz są częścią różnych kolekcji. Niestety to tylko ułamek całości. Większość wozów była eksploatowana do momentu odpadnięcia kół lub części podłogi. I nie ma co się dziwić. Czasy się zmieniają, ale samochód to dla jednych jest czymś w rodzaju członka rodziny, dla drugich to przedmiot codziennego użytku. Dla Alaina widok egzotycznych pojazdów, porzuconych pośrodku blokowisk, był idealnym powodem, by uwiecznić ten widok na błonie filmowej.

 

PKS do Świnoujścia zaraz odjedzie spod Dworca w Gdyni.

 

Będzie więcej

Więcej o przygodach Alaina w Polsce przeczytacie w drugiej części naszej relacji z przeszłości.
Prosimy pamiętać, że prezentowane zdjęcia są chronione prawami autorskimi i nie powinny być udostępniane bez zgody ich właściciela.

Fotografie: © Alain Mugica

Wielkie dzięki za pomoc dla Rafała Andrzejewskiego, który kontaktował się z Alainem oraz dla Witka Bladego i Mikołaja Pawłowskiego za rozszyfrowanie miejsc ze zdjęć. 

Druga część reportażu. 

Poprzedni artykułLecimy w kosmos!
Następny artykuł#bubu_testuje: Więcej czadu