David Carradine z nieodzownym petem w ustach wysiada ze swojego Maserati Quattroporte III i udaje się na imprezę charytatywną „Dinner of Champions”. Zdjęcie Niny Prommer z 2004 roku to pierwsza migawka, która przychodzi mi do głowy gdy usłyszałem, że właśnie dziś trzecia seria czterodrzwiowego Maserati obchodzi 40. urodziny.

Owo Maserati  pojawiło się kilka lat temu w Polsce u jednego ze znanych kolekcjonerów pojazdów zabytkowych. Trochę mu zazdrościłem – mieć wóz po Davidzie Carradine, i to jeszcze Maserati Quattroporte, to jedno z moich największych motoryzacyjnych marzeń. Jeśli nie znacie dokonań Carradine’a – żałujcie, bo miał kilka dobrych ról.

Często pisze się o nim, że był gwiazdorem kina klasy B. Trochę tak, trochę nie. Jak wielu aktorów miał lekkie załamanie kariery, ale w latach 70. wystąpił m. in. w filmie „Jajo węża” w reżyserii Ingmara Bergmana. Na koncie ma też Carradine kilka nominacji do nagród Emmy i Złotych Globów, a dużą popularność przyniosła mu główna rola w serialu „Kung Fu”. To nie był byle aktorzyna, z którego śmieje się Hollywood.

Szczególnie polecamy film „Cannonball” z 1976 roku, w którym David gra kierowcę biorącego udział w nielegalnym wyścigu przez Stany Zjednoczone. Obraz po raz pierwszy obejrzałem jeszcze w czasach boomu na VHS. Kasety z nielegalnymi kopiami kupowało się wówczas na bazarze. Dla szerszej publiczności Carradine powinien być znany z roli jednego ze złoczyńców w filmie „Ptaszek na uwięzi” z Melem Gibsonem w roli głównej. To już był schyłek jego hollywoodzkiej kariery. W drugiej połowie lat 90. Carradine popadł w niepamięć. Dopiero rola tytułowego Billa w filmie Tarantino „Kill Bill” przypomniała o aktorze. David za zarobione wówczas kilka dolarów mógł wreszcie zatankować i odpalić swoje Maserati i znów poszpanować nim po Hollywood.

Z bulgotem V8

A było czym szpanować. Prawie pięciolitrowe V8 pod maską, luksusowe drewniano-skórzane wnętrze i styl statku „Enterprise” na kołach. Gdy Quattroporte pojawiło się na rynku, było prawie dwukrotnie droższe od Jaguara XJ6. Z drugiej zaś strony był znacznie tańszy od Rolls Royce’a, a wartość szpanerska była na tym samym poziomie. Poza tym Maserati znakomicie się prowadził. Jak na włoską markę przystało, był to prawdziwy sportowy wóz w skórze limuzyny.

Takie też było zamierzenie twórców, gdy po raz pierwszy w 1964 roku Quattroporte pojawiło się na rynku. Wzorowany na Maserati 5000 GT sedan był najszybszym wozem tego typu produkowanym seryjnie. Osiągał prędkość od 210 do 230 km/h w zależności od zastosowanego silnika. Musiało to robić wrażenie na niejednym playboyu w Monte Carlo. Pod maską pracowała wówczas widlasta ósemka o pojemności 4,2l lub 4,7l. Do 1969 roku sprzedano ponad 700 sztuk Quattroporte pierwszej serii (od 1966 znacznie zmodernizowanej).

 

Pierwsza generacja Quattroporte pojawiła się na drogach w 1964 roku. Wzorowana była na modelu 5000GT.

 

Trzecia seria szybkiego sedana była znacznie większym sukcesem komercyjnym dla włoskiej marki. W międzyczasie powstało kilka sztuk Quattroporte II bazującej na Citroenie SM. Samochód piękny, stylizowany przez Bertone, z V6 i hydropneumatyką pod maską. Niestety kłopoty finansowe marki nie pozwoliły na rozwój tego auta. Wóz nie został homologowany na najważniejszy dla producenta amerykański rynek i jego historia dość szybko się zakończyła. Po przejęciu Maserati przez Alejandro de Tomaso, nowy właściciel zakładów nie chciał słyszeć o jakiejkolwiek części pochodzącej z Citroena.

Ważny rynek

Wiedział natomiast, że pojawienie się czterodrzwiowej limuzyny jest bardzo ważne ze względu na rynek amerykański. Zaprojektowanie pojazdu zlecono Giorgetto Giugiaro. De Tomaso zaznaczył, że samochód ma się podobać głównie w USA. Pod maską miał pracować standardowy V8 Maserati o pojemności 4,9l i mocy 280 KM, a technicznie wóz miał być wzorowany na zaprezentowanym w połowie lat 70. modelu Kyalami.

Premiera z prezydentem

14 grudnia 1979 roku zaprezentowano po raz pierwszy nowy model. Na prezentacji był obecny prezydent Włoch Sandro Pertini, minister przemysłu i handlu Antonio Bisiglia oraz oczywiście Alejandro de Tomaso. Zgodnie ówczesną modą nowa limuzyna składała się z samych kantów. Przypominała rozciągniętą do granic możliwości Lancię Gammę Coupe z czterema drzwiami. Giugiaro stanął na wysokości zadania – rozmach projektu był w iście amerykańskim stylu. Wóz robił wrażenie luksusowego, ale przy okazji sportowego. O to chodziło de Tomaso. Praktycznie od początku samochód zwrócił uwagę na amerykańskim rynku. Posypały się zamówienia, a Quattroporte stało się hitem, oczywiście jak na miarę możliwości Maserati.

 

 

Luciano Pavarotti pod La Scalą. Uśmiech świadczy nie tylko o udanej próbie, ale także o przyjemnej jeździe.

 

W 1983 roku swoją sztukę otrzymał prezydent Pertini. Opancerzona wersja prezydencka była skrojona specjalnie na miarę głowy państwa. Pamiętajmy, że były to czasy rozkwitu Ośmiornicy czyli włoskiej mafii. Macki przestępców sięgały wysoko i nawet najważniejsze osoby w państwie miały coś za uszami. Wybuchy, zamachy i zabójstwa były wówczas na porządku dziennym. Zresztą ci, którzy oglądali serial „Ośmiornica” z Michele Placido w roli głównej, zapewne pamiętają, jak to wyglądało.

Ogromna popielniczka

Dlatego Maserati dla prezydenta było opancerzone, wyposażone w telefon i domofon do kontaktów z ludźmi z zewnątrz. Sprawiało wrażenie twierdzy na kołach. Nad głową prezydenta zamontowano wielki otwierany dach, żeby mógł wstać i pozdrawiać tłumy (jeśli jakieś by się kiedyś pojawiły na jego trasie). Charakterystycznym elementem wyposażenia była ogromna popielniczka tuż przy miejscu zarezerwowanym dla Pertiniego. Oczywiście Quattroporte stało się ulubionym wozem polityka. Przyjechał nim nawet na wizytę do zakładów Ferrari w 1983 roku. Wówczas zasępiony Enzo nawet nie podszedł do prezydenta by się z nim przywitać. Taki był wkurzony na widok Maserati. W efekcie to polityk musiał podejść do Ferrariego.

 

We wrześniu br. na aukcji kolekcji Saragga zorganizowanej w Portugalii przez RM Sotheby’s widoczne na fotofrafii czarne Quatrroporte z 1980 roku sprzedano za 16 100 euro

 

Carradine i Pertini to nie jedyne znane osoby podróżujące Quattroporte. Czterodrzwiowe Maserati było modnym gadżetem dla wielu osobistości. Jedną z nich był Luciano Pavarotti. Znane są zdjęcia słynnego tenora wysiadającego z Maserati pod mediolańską operą La Scala.

Made in Innocenti

Jest jeszcze jeden szczegół produkcji trzeciej serii Quttroporte, który sprawia, że chciałbym ten wóz jeszcze bardziej i bardziej. Nadwozia powstawały w należącej wówczas do Alejandro de Tomaso fabryki Innocenti, której jestem psychofanem. Stamtąd karoseria szła do Modeny, gdzie uzbrajano wóz w silniki, zawieszenia i inne akcesoria. W początkowej fazie oprócz silnika 4,9l oferowano także wersję z jednostką 4,2l. Jednak klienci nie byli nią zainteresowani. Do roku 1983 powstało zaledwie 69 sztuk Quattroporte z mniejszą jednostką napędową. Za to wersja ukryta pod kodem fabrycznym Tipo AM330 / 49 schodziła jak rolexy przy bulwarze Zachodzącego Słońca.

W latach 1979-88 powstało aż 2025 sztuk tego wozu. Wśród nich znajdował się także egzemplarz Davida Carradine’a pochodzący z 1982 roku. W testach z lat produkcji w czasopismach Road & Track czy Quttroruote zachwycano się możliwościami jezdnymi wozu. Poza tym dziennikarzy ujmował niesamowity ryk widlastej ósemki połączonej z gaźnikami Webera. Tak, tak – doskonale wiemy, że wówczas w luksusowych pojazdach stosowano już wtryski paliwa, ale może słusznie Maserati zastosowało starą i dobrze im znaną technologię? Przynajmniej ludzie tacy jak David mogli cieszyć się jazdą swoim Maserati. Przypuszczalnie użytkownicy wersji z wtryskiem dość szybko wpadliby w depresję.

Ogromny skok

Testujący auto byli zachwyceni luksusem. Mimo zastosowania automatycznej skrzyni biegów, przyspieszenie pozytywnie zaskakiwało. Narzekali jedynie na hamulce. Wprawdzie zamontowano cztery duże tarcze ze wspomaganiem i wszystko wyglądało jak należy, ale skok pedału był ogromny i na efekty hamowania przy dużej prędkości dość długo trzeba było czekać. Warto o tym pamiętać, jak będziecie jechali Quattroporte III w dzisiejszym ruchu ulicznym. Szczególnie przy prędkości 220 km/h na autostradzie A2 między Warszawą a Łodzią warto być ostrożnym.

 

W środku przysłowiowy Pavarotti i jego goście mieli królewskie warunki.
Tutaj widać wnętrze wersji Royale.

Royale na zakończenie

Quattroporte III okazało się długowieczne, bo w niezmienionej formie dotrwało do lat 90. W 1986 roku wprowadzono model Royale i tłuczono go z bogatszym wyposażeniem, wykorzystując jeszcze lepsze materiały wykończeniowe. W wyposażeniu znalazł się nawet telefon, umieszczony między fotelami. To wyznacznik luksusu w połowie lat 80. Niestety to nie wystarczyło.

Jak Polonez

W tamtych czasach kanciaste Maserati oferowane na sprzedaż w salonie w Monte Carlo czy Hollywood musiało już wyglądać jak Polonez w ofercie zachodnich dealerów FSO. Jak łatwo się domyślić Royale nie był już tak popularny i sprzedano zaledwie  51 egzemplarzy. Dziwne – ja bym kupił, tylko zgubiłem wtedy moją złotą kartę i nie miałem czasu jej szukać, a walizkę z gotówką zabrała moja przyszła była żona.

 

Znów modny?

A jak wygląda sytuacja kanciastego Maserati na rynku wtórnym? Na początku było słabo. Po kilku latach wóz dość szybko tracił na wartości. Nowy egzemplarz w 1981 roku kosztował 56 tys. dolarów. Pod koniec lat 80. ten sam egzemplarz był wart około 10 tys. dolarów. Dość szybko do Maserati przesiedli się ludzie, którzy chcieli się pokazać, mieli dziesięć kawałków na zakup, ale nie potrafili odpowiednio dbać o delikatny samochód. W efekcie wiele egzemplarzy popadło w ruinę, albo zepsuło się w taki sposób, że naprawa nie miała sensu.

Trudne i oryginalne

Przez wiele lat Quattroporte omijano szerokim łukiem, samochód nazywano trudnym. W tej chwili kolekcjonerzy szukają oryginalnych i ciekawych aut, a czterodrzwiowe kanciaste Maserati często wpisuje się w ich gust. We wrześniu 2019 roku na aukcji kolekcji Saragga zorganizowanej w Portugalii przez RM Sotheby’s sprzedano czarne Quatrroporte z 1980 roku za 16 100 euro. Wóz przybył do Portugalii w 1992 roku, miał przerabianą skrzynię biegów z manualnej na automatyczną, a w którymś momencie swojej historii został polakierowany.

 

Dziś prezydenci Włoch nadal używają czterodrzwiowych Maserati. Oczywiście wszystkie z roczników bieżących.

 

Cena uzyskana na aukcji nie powala – jest to dowód na to, że Quattroporte nadal są tanie. Choć i tak na przestrzeni ostatnich kilku lat zainteresowanie i ceny nieco wzrosły. Wydaję się, że Quattroporte to jeden z najtańszych sposobów na szpan na całego. Zanim jednak kupimy ten wóz, warto się zastanowić czy  stać nas na utrzymanie pojazdu w pełnej gotowości do jazdy. Egzemplarze dobre i jeżdżące można kupić w przedziale od ok. 15 tys. euro do 25 tys. euro. Zdarzają się Quattroporte droższe, zazwyczaj z ciekawą historią oraz zachowane w stanie idealnym. To kiedy kupujemy swoje egzemplarze?

Fotografie: Maserati, RM Sotheby’s.

Poprzedni artykułFotorelacja: Rajd Grzyba 2019
Następny artykułKoniec muralu