Zawsze powtarzałem, że gdyby Volvo P1800 jeździło tak doskonale jak wygląda, byłoby wozem idealnym. Wygląda, że wreszcie ktoś wziął sobie te słowa do serca. Volvo P1800 Cyan jeździ i wygląda obłędnie. No prawie…

 

Nie ulega wątpliwości, że nadwozie P1800 udało się Helmerowi i Pellowi Pettersenom jak mało co. Zaprezentowany w 1961 pierwszy seryjny sportowy samochód Volvo zwalał z nóg. Ciekawy przód, niebanalna boczna linia z chromowanymi listewkami i modne, eleganckie ogony – samochód jechał stojąc. Niestety nieco gorzej sprawa wyglądała pod spodem. Gdy kierowca mościł się w eleganckim wnętrzu mając przed sobą zgrabną deskę rozdzielczą, nie wiedział co będzie gdy przekręci kluczyk i ruszy. Na „dziale mechanicznym” niestety bez fajerwerków.

 

 

Niby fajnie, a jednak…

Volvo P1800 odziedziczyło mechanikę po zaprezentowanym cztery lata wcześniej Amazonie. Amazonie, który z kolei bazował na leciwym PV444/544. Pod maskę auta trafił nowy silnik B18. OHVka z żeliwnym blokiem i głowicą różniła się tak naprawdę od poprzednika większą pojemnością i wałem podpartym w pięciu, a nie trzech miejscach. Owszem zwiększyło to jej trwałość, ale osiągi nie tak bardzo. Zasilane dwoma gaźnikami SU B18 generowało szalone 118KM. Sportowy wóz spod znaku żelaza potrafił osiągnąć 190kmh, jednak trzeba było walczyć z utrzymaniem go na drodze. Nie pomagało dość proste zawieszenie (na szczęście na sprężynach) ze sztywnym mostem z tyłu. Auto może i służyło dość dobrze do lansu na bulwarach, ale o jakichkolwiek wyścigach po krętej drodze należało zapomnieć.

 

 

Konkurencja?

Nie było prostą rzeczą sprzedać taki samochód: wyglądający obłędnie, jeżdżący przeciętnie. Niewątpliwym jego atutem była piękna linia, Volvo znalazło drugi. W większości reklam z tamtych lat podkreślano różnicę w cenie w porównaniu z konkurencją. Owszem, P1800 było kilkukrotnie tańsze niż Aston Martin, Maserati czy Ferrari. Niestety trzeba było przyjąć na klatę to, że dostajemy piękne nadwozie, bez dopracowanego do granic możliwości zawieszenia i silnika który ma więcej niż cztery cylindry i dwa litry pojemności. Taka argumentację łyknął nie tylko Roger Moore, ale i wielu innych klientów. Widocznie Szwedzi znaleźli lukę na rynku, bo przez 12 lat sprzedali niemal 40 tys. sztuk P1800 (włączając w to odjechanego shooting brake’a P1800ES).

 

 

P1800 w sosie z cyjanku

Uwielbiam Volvo P1800. Niestety moje uczucia są zawsze wystawiane na próbę, gdy zdarzy mi się przekręcić w takim kluczyk i ruszyć. Nie wyobrażam sobie, że ktoś w Szwecji wysłuchał moich utyskiwań, ale faktem jest, że wreszcie powstał samochód, który może mieć zadatki na ideał: Volvo P1800 Cyan.

Byka za rogi wzięli ludzie z Cyan Racing, byłego Polestara. Firmy która przez wiele lat budowała Volvo do sportu. Zmodyfikowane przez nich wozy ścigały się w Mistrzostwach Szwecji i Świata Samochodów Turystycznych. Z samochodem opartym na S60 drugiej generacji udało im się zdobyć Mistrzostwo WTCC. Obecnie stajnia używa chińskich aut Lynk&Co, powiązanych przez „firmę matkę” z Volvo. Polestar również przygotowywał topowe wersje aut produkcyjnych szwedzkiego producenta oraz pakiety optymalizacyjne. Oczywiście nie śmiem sobie wyobrażać, że jak zasugerowałem na wstępie, to akurat moje czcze gadanie skłoniło ich do budowy tego restomoda.

 

 

Trudny wybór

Volvo P1800 Cyan powstało na bazie egzemplarza z 1964 roku. Karoseria nie została wykonana od nowa z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. Oryginalne nadwozie jedynie odchudzono i wzmocniono w newralgicznych miejscach wytrzymałymi metalami oraz elementami wykonanymi z włókna szklanego. Gotowy do drogi wóz waży 990 kilogramów – ponad 100 mniej niż oryginał. Podczas projektowania, brano pod uwagę różne silniki które zasłużyły się dla marki spod znaku żelaza. Od oryginalnego B18, przez słynnego „redblocka” B230, pięciocylindrowego „modulara” czy T6 drugiej generacji. Stanęło jednak na dwulitrowej, czterocylindrowej jednostce z rodziny VEA. Taką samą, jaka napędzała zwycięskie S60 z 2017 roku. Poddany kuracji Cyan silnik osiąga moc 420KM, 455Nm momentu obrotowego, z maksymalnymi obrotami na poziomie 7700.

 

 

Jeździ jak wygląda

Takie osiągi w aucie ważącym poniżej tony robią wrażenie. Jeśli dodamy do tego specjalnie zaprojektowane tylne, niezależne zawieszenie, przekonstruowaną przednią oś oraz skrzynię i dyferencjał ze szperą od Holingera, to uśmiech na ustach tylko rośnie. Dodatkowo, zawieszenie można odpowiednio regulować. Volvo P1800 Cyan stoi na osiemnastocalowych felgach obutych w opony o szerokości 235mm z przodu i 265mm z tyłu. Za wyhamowanie tego potwora odpowiadają czterotłoczkowe zaciski współpracujące z tarczami o średnicy 362mm. Samochód pomalowano charakterystycznym wściekle niebieskim kolorem znanym jako Rebel Blue. Podobnie jak we wcześniejszych autach przygotowywanych przez Polestar/Cyan, gdzie na dachu malowano flagę Szwecji, w P1800 wymalowano pas w żółtych barwach.

 

Ideał?

Tak powstał samochód niemal idealny. Niemal, bowiem napompowanie P1800 sterydami nieco negatywnie odbiło się na jego bryle. Obniżony przód zabrał lekkości oryginalnego projekty Pettersonów. Brak części chromów odbił się na elegancji auta, a przez spory rozstaw kół i ich rozmiar auto z daleka krzyczy, ze nie jest zwykłym coupe z początku lat 60. Ale to wszystko można wybaczyć i iść na kompromis, bo tracąc tylko odrobinę na pięknie oryginału otrzymaliśmy niebywały skok jakościowy pod względem osiągów i prowadzenia. A wiecie co jest najlepsze? Jest szansa na aby wejść w posiadania Volvo P1800 Cyan. Szwedzki tuner nie wyklucza produkcji takich aut na zamówienie. Zapewne trzeba będzie mieć gruby portfel, ale co się nie robi aby mieć samochód zbliżony do ideału? Tak czy inaczej: Great job, Cyan!

Fotografie: Cyan Racing, Volvo

Poprzedni artykułTrzy polskie załogi w Alpine Challenge
Następny artykułTylko dla Orłów (Górskiego)