To auto oglądały miliony ludzi przez pięćdziesiąt ostatnich lat, ale nie zapamiętał go nikt. 8 sierpnia 1969 roku czterech facetów w przerwie podczas nagrywania płyty, łaziło po przejściu dla pieszych tuż obok studia nagraniowego.

Zespół, w którym grali faceci nazywał się The Beatles, a płyta „Abbey Road”. W tle zrobionego wówczas zdjęcia znalazł się co najmniej jeden ciekawy samochód.

Historia wykonania samej fotografii jest dobrze udokumentowana: słynne zdjęcie, które znalazło się na okładce słynnej płyty Beatlesów zrobił Iain Macmillan 8 sierpnia 1969 roku na przejściu dla pieszych przed budynkiem studia nagraniowego wytwórni EMI. Spust nacisnął o 11.35. To część sesji fotograficznej, na którą miał zaledwie 10 minut, bo tyle wynosiła przerwa w nagraniach. Niewielką ekipę wspomagał policjant, który wstrzymał ruch samochodów nadjeżdżających za plecami fotografa.

Warto skupić się na tym, co znajdowało się przed obiektywem. Jest na nim oczywiście czwórka muzyków, patrząc od prawej: John Lennon, Ringo Starr, Paul McCartney oraz George Harrison. O wiele bardziej interesujący jest drugi oraz trzeci plan.

Na dalszym planie

Zaraz za muzykami widać garbusa z tablicami rejestracyjnymi LMW281F. Auto należało do osoby mieszkającej w pobliżu. Fama głosi, że po ukazaniu się płyty, tablice rejestracyjne samochodu kradziono z zadziwiającą regularnością. Dalsze losy auta nie są znane, chociaż w internecie krąży historia, jakoby wóz został sprzedany na jednej z aukcji za 23 tysiące dolarów, a w końcu trafił do muzeum Volkswagena w Wolfsburgu. Niestety, nie wiadomo, czy jest w tym choć ziarno prawdy.

Abbey Road Triumph Herald Estate
Powiększenie niewiele pomaga. Jedno, co wiadomo na pewno, to że jest tam błękitny Triumph Herald Estate oraz facet w marynarce. Na tym kończy się nasze śledztwo.

Druga historia jest znacznie ciekawsza. Dotyczy widocznego dalej za garbusem błękitnego auta, które widać nad głową Paula McCartneya. Jest bardzo prawdopodobne, że wóz istnieje do dzisiaj. To Triumph Herald 1200 Estate.  Historia brzmi tak: auto kupił mieszkający w Dublinie David Golding na aukcji South Western. Do auta dodawano papier następującej treści: „Uważa się, że ten samochód jest na zdjęciu okładkowym płyty Abbey Road”. I tyle.

Adnotacja została wykonana na podstawie ustnych przekazów pomiędzy drugim, trzecim i czwartym właścicielem wozu. Powiecie, że to mało. Owszem. Tak samo pomyślał David i zaczął szperać w przeszłości.

Powrót do przeszłości

Przecież wystarczy odczytać tablice rejestracyjne i po sprawie. Niestety na okładce „Abbey Road” nie są one widoczne. Śledztwo należało poprowadzić innym torem. Golding wyśledził pierwszego właściciela, którym by Andrew McKenzie. Zmarł w 2012 roku. Wdowa dobrze pamiętała auto oraz pewien szczegół – jej mąż niemal bez przerwy nosił tweedową marynarkę.

David powiększył zdjęcie i zobaczył, że przy wozie kręci się facet w tweedowej marynarce. Wygląda, jakby chciał wsiąść do auta. Swoje ustalenia przekazał jednej z córek Andrew McKenziego. Odpowiedziała: „Człowiek przy samochodzie wygląda jak mój ojciec”.

David uznał, że to wystarczający dowód. Według niego auto o numerze rejestracyjnym NHS 31F jest tym samym, które przypadkiem wzięło udział w słynnej, acz krótkiej sesji zdjęciowej. Jasne jest, że mało kogo mogą przekonać takie dowody, zwłaszcza jeśli wóz zostanie wystawiony na sprzedaż za grube tysiące.

Niebieski Triumph ma na liczniku około 60 tysięcy mil i jeździ bardzo ładnie, choć więcej stoi w garażu.

Auto komika

Obecnie właścicielem auta jest komik Jeff Dunham, a wóz można oglądać na zlotach i pokazach.

Aha, żeby dokończyć listę obecności, to po prawej stronie zdjęcia w oddali widać jeszcze jednego faceta. To amerykański turysta Paul Cole, który nie miał pojęcia, co działo się na przejściu 8 sierpnia 1969 roku. Kiedy zobaczył okładkę płyty, od razu odnalazł na niej swoją postać. Rozparła go duma.

Poprzedni artykułPotocki i Stoch na Silverstone Classic
Następny artykułStopery i haldy