Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Ciągle tak jest, ale w tej chwili wszyscy starają się je omijać. To, co spotkało Włochów w czasie pandemii, to straszna historia. My wracamy do czasów, gdy po stolicy Włoch można było swobodnie chodzić i robić zdjęcia… klasykom.

 

Włochów każdy zna. Są ekspresyjni, weseli, lubią dyskutować na każdy temat i nie mają poczucia czasu. Spóźnienia są częścią ich życia, a dzień muszą zacząć od cappuccino (ew. espresso) i cornetto. Szczerze mówiąc, podczas naszego pobytu w Rzymie też zaczęliśmy stosować kawkę i rogalik z rana. I żaden wybuch atomowy ani epidemia wirusa, nie odwiodłyby nas od tego zwyczaju. Szczególnie, że dobra kawa w Rzymie kosztuje często około jednego euro, podczas gdy w Warszawie jest kilka razy droższa.

 

Początek marca to dla Włochów jeszcze zima. Dlatego prawdziwych zabytków na ulicach było jeszcze mało. Tu widać Fiata 850 Spider w wieczornym korku na Via Marulena.

Produkt krajowy

Włosi uwielbiają motoryzację, zwłaszcza swoją. Dlatego cały czas na tamtejszym rynku bardzo dobrze sprzedaje się Lancia Ypsilon, ostatni model legendarnej marki (produkowany zresztą w Polsce). Małe samochody w Rzymie są górą. Jest ciasno, wolne miejsca parkingowe zdarzają się rzadko. Lepiej jeździć małą, luksusową Lancią niż wielkim Stelvio. Wielu Włochów nie przejmuje się rocznikiem swoich miejskich wozów, toteż znajdziemy na ulicach jeszcze całkiem sporo Pand, klasycznych Fiatów 500 i Autobianchi Y10.

 

Rzymianie uwielbiają małe, włoskie samochody. Tutaj widzimy Autobianchi Bianchina Panoramica w czasie normalnej jazdy miejskiej. Zapewne po poranne cappuccino z cornetto.

Panda i spółka

W Rzymie byliśmy na początku marca. Zima nie skończyła się jeszcze, termometry wskazywały około 10 stopni Celsjusza. Włosi chodzili w zimowych płaszczach i puchowych kurtkach. My zaś w lekkiej wiosennej wiatrówce. Zabytków na ulicach było niewiele.

Zabytków nie zauważyliśmy, ale pojazdy codziennego użytku też okazały się ciekawe. Oprócz wspomnianych Pand pierwszej serii, którym już po pierwszej godzinie pobytu przestaliśmy robić zdjęcia, spotkać można sporo klasycznych Fiatów 500, trochę Uno pierwszej serii czy kilka Autobianchi A112. Co ciekawe mało już jeździ pierwszych Fiatów Tipo czy Ritmo. Jakoś zniknęły z ulic, być może były za wielkie? Za to od czasu przemknie stara Lancia Delta lub Prisma.

 

Nie wszystkie Fiaty 500 stoją.

Miejscowa egzotyka

W Watykanie hinduscy sprzedawcy czegokolwiek używają prześmiesznych dostawczaków. Jak stoją na ulicy z otwartym kramem wyglądają prawie normalnie, ale jako jadący sześcian wywoływały u nas duży uśmiech na twarzy. Warto też spojrzeć nieco inaczej na słynne Campo de’ Fiori, gdzie sprzedawcy warzyw, serów i kwiatów przyjeżdżają zdezelowanymi Piaggio Ape. Albo przyjechali kiedyś i teraz używają ich jako magazynków. Tak czy inaczej, wygląda to klimatycznie.

 

Wspaniałe Ape straganiarzy na Campo de’ Fiori

 

Z zagranicznych marek najpopularniejsze są Garbusy i wszelkie BMW. Czasem trafi się też SAAB 900 albo jakiś starszy Opel lub klasyczne Mini. Resztę zobaczycie na zdjęciach, bo one oddają klimat Rzymu z początku marca.

Wśród samochodów innych marek niż włoskie przeważają BMW .

 

Na deser jeszcze jedna Panda. Tym razem z tramwajem w tle.
Poprzedni artykułZłoto z FSO
Następny artykuł#roadtrip: Rzymianie na Mazurach