Sycylia. Dla mnie to dźwięk klaksonów, tłok, nawoływania ulicznych sprzedawców i tysiące skuterów, które z zadziwiającą zręcznością pędzą wąskimi uliczkami.

 

 

To uliczny gwar, który zamiera tylko w porze sjesty. To wspaniałe, proste jedzenie, które reszta świata na siłę chce ulepszyć niepotrzebnie je urozmaicając. To muzyka na ulicach miasta, tysiące zapachów, pan w malutkim sklepiku, który nic nie musi i nigdy nigdzie się nie śpieszy.

 

 

Sycylia to też brud, wszechobecny pył wulkaniczny i budynki popadające w ruinę. Ale to także piękne widoki, uśmiechnięci, otwarci ludzie i piękna, żywa gestykulacja. To znajome polskie słowa, które momentami częściej można usłyszeć niż język autochtonów.

 

 

To moment, kiedy wyprzedająca Cię 90 letnia staruszka uświadamia, że jednak prowadzenie skutera nie jest Twoją najmocniejszą stroną. I to przede wszystkim motoryzacja – nieustanny festiwal Fiatów Panda i miliona różnych Vesp.

 

 

To sprzęty, które pomimo wielu blizn i zaawansowanego wieku w dalszym ciągu wiernie służą swoim właścicielom. Zresztą, przekonajcie się sami!

 

 

A Sycylia nie pojawiła się na naszych łamach po raz pierwszy. Dwuczęściową relację stamtąd autorstwa Piotra Adamczyka możecie obejrzeć tutaj i tutaj.

 

 

 

Fotografie: Mateusz Pasternak

Poprzedni artykułRajd w Tarnowie
Następny artykułPiękno potęgi