Deszczowy weekend i pandemia trochę pokrzyżowały szyki organizatorom Warsaw Oldtimer Show Special Edition, które odbyło się w dniach 29-30 sierpnia. W niedzielę padało od samego rana, co mogło odstraszyć niektórych widzów. Jednak im bliżej południa, tym pogoda stawała się lepsza.

Tegoroczne imprezy, zważywszy na koronawirusa, są dziwne. Oczywiście te, które nie zostały odwołane. Przetrzebione rajdy wszystkich szczebli, spoty stały się fotospotami, zloty i kopanie w oponkę w dużej mierze odwołane. Dlatego organizatorzy Warsaw Oldtimer Show Special Edition musieli zachować stalowe nerwy i liczyć na łut szczęścia. Impreza została zorganizowana pod gołym niebem.

 

 

Warsaw Oldtimer Show Special Edition

 

Jedyny Cyklop

Zdecydowanym faworytem Expo był odnaleziony niemal w ostatniej chwili przed imprezą Cyklop. To trójkołowy SAM zbudowany na przełomie lat 40. i 50. przez pomysłowego inżyniera. Trójkołowiec pojawił się na stoisku Klubu Motocykli Dawnych i Ciężkich Nornica. Pozostańcie nastrojeni, bo niebawem opiszemy ten arcyciekawy pojazd.

Pomarańczowe Bysie dwa

Drugim faworytem, a właściwie faworytami są odrestaurowane Skodo-LIAZ-y śmieciarka i polewaczka należące do firmy BYŚ. Chyba żaden z dzisiejszych – powiedzmy umownie – czterdziestolatków nie spodziewał się, że na własne oczy ujrzy śmieciarę, którą doskonale pamięta z naszych ulic oraz polewaczkę, która odegrała niebagatelną rolę nie tylko w filmie „Nie lubię poniedziałku”, ale przede wszystkim w życiu wielu osób. Kogo przed laty polewaczka nie podwoziła do domu, niech pierwszy rzuci „Młodym Technikiem”.

 

Warsaw Oldtimer Show Special Edition

 

Sentymenty i marzenia

Prezentowane pojazdy trzymały typowy krajowy poziom, odzwierciedlając oldtimerowy światek i toczące się w nim rozmowy, publikowane ogłoszenia i posiadane przez większość miłośników samochody. Połączenie sentymentów i marzeń z zaznaczeniem, że od kilku dobrych lat króluje u nas kolejne pokolenie. Tak więc ze świata sentymentów jak nożem uciął zniknęły jakiś czas temu syreny na rzecz przeogromnej reprezentacji maluchów (w tym Wadera), polonezów i dużych fiatów.

 

Warsaw Oldtimer Show Special Edition

 

Do tego Tarpan z silnikiem Massey Ferguson oraz Żuk niezmordowanie podpierający tęsknotę za PRL-em. Pracowicie została ona wyszlifowana tak, że pozostały nam jedynie heheszki z kolejek do piekarni i pokazywanie sobie kartek, które niektórzy noszą ciągle w portfelu, na wypadek, gdyby ponownie ustanowiono reglamentację.

 

 

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat. Duis aute irure dolor in reprehenderit in voluptate velit esse cillum dolore eu fugiat nulla pariatur. Excepteur sint occaecat cupidatat non proident, sunt in culpa qui officia deserunt mollit anim id est laborum.

Słowa podziwu należą się tym, który postanowili wybrać się Honkerami na Złombol. Wszak awaryjność i niedopracowanie tych wozów stały się obiektami niezliczonych dowcipów, podobnie jak pewna włoska marka na literę „A”, której nie wymienię. Należy jednak z zaskoczeniem odnotować, ze jeden z modeli tejże marki przyholował na lawecie ładnego Fiata 500, a nie odwrotnie.

 

Warsaw Oldtimer Show Special Edition

 

American dream non stop

Jeśli chodzi o listę marzeń krajowych miłośników zabytkowej motoryzacji, to od wielu lat na topie znajdują się auta amerykańskie, te wszystkie ryczące V8 z lat 70. napędzające jeżdżące kanapy o niekomplikowanej konstrukcji. Chociaż coraz śmielej pojawiają się przednionapędowe amerykańce z lat 90., które może nie grzeszą urodą, ale nawet dzisiaj potrafią zaskoczyć komfortem i niezliczonymi bajerami.

Kilka zaskoczeń

W zalewie tych dobrze znanych pojazdów zaskoczenie budzi taki zwykły, prezentowany w idealnym stanie, mały DAF 66. Wzbudzał krótkotrwałe zainteresowanie, ale chwilę później widzowie szybkim krokiem udawali się w kierunku czerwonych Ferrari. Kolejnym zaskoczeniem był Wartburg Trans, który został rzucony o glebę i upstrzony szeroką stalą. No cóż, jednak marzenia o amerykańskich zglebionych furach nawet gdy są enerdowskie, pozostaną w nas na zawsze. A propos aut zza oceanu, to pozytywnym zaskoczeniem był wystawiony na sprzedaż Buick Roadmaster z 1936 roku w całkiem przyzwoitej cenie około 100 tysięcy złotych.

 

 

Warsaw Oldtimer Show Special Edition

 

Doceniona została też motoryzacja japońska. I nie mówimy to czymś tak oczywistym jak Nissan Skyline, ale o Mitsubishi Sapporo. Do tego dorzucamy – z innej części globu – Prowlera i Sierrę Cosworth i mamy komplet. No prawie. Trzeba wspomnieć o Citroenach CX, z tego jeden GTi typu barn find. Sprzedający mówił, że wóz wymaga renowacji, ale skoro działają hydraulika i silnik (i to całkiem ładnie), to może wystarczy nim po prostu jeździć?

Zaprezentowało się też kilka firm oferujących kompleksową renowację, części zamienne, a także rejestrowanie pojazdów jako zabytkowe.

Na koniec rzut oka na parking, bo tam też spotykamy ciekawe auta. Jest więc Fiat 124, Fiat 132, cegła dwuseta oraz Buick Riviera.

 

Warsaw Oldtimer Show Special Edition

 

Poprzedni artykuł#roadtrip: Manifest Formy Otwartej
Następny artykułCyklop ponownie łypie na świat