Pierwsze doładowane 911 miało w sobie całe pokłady charakteru. Nie był to jednak charakter łagodny, wielu mówiło o tym aucie widowmaker. Doskonałą, uwspółcześnioną reinkarnację tego wozu przygotowują właśnie Kalifornijczycy.

 

Poprawianie ikon to karkołomne zadanie. Ale nikt chyba nie ma  wątpliwości, że Singer to synonim doskonałości. Ich nowy koncept to współczesne wcielenie pierwszego Porsche 911 Turbo – 930. Tak, to restomod, a te nie zawsze są docenione przez zakochanych w klasykach. Ale tym razem niezwykły warsztat z Kalifornii skupił się na tym, co można poprawić, a nie na poprawianiu wszystkiego. I wystarczyły same wizualizacje, żeby zebrać 70 klientów. Za ciężkie pieniądze, ale o tym później.

 

 

Starszych projektów Singera nie sposób nie doceniać, ale nie tylko my uważaliśmy je za „przelukrowane” i wizualnie przesadzone. Zupełnie inaczej było z ascetycznym, zaprojektowanym z myślą o rajdach terenowych All-Terrain Competion Study, o którym pisaliśmy. Tym razem Singer też podążył tą drogą. A nawet więcej, w żaden sposób nie naruszył prostej i ponadczasowej estetyki 930.

 

 

Pierwsze Porsche 911 Turbo miało w sobie geny absurdalnie mocnych doładowanych 917-ek Can-Am i 911 RSR 2.1, które wystartowało w Le Mans w 1974 roku. Geny aut torowych, niesamowicie szybkich. Zresztą Rob Dickinson, założyciel i szef Singera, przyznaje że pierwszym Porsche jakim go w życiu przewieziony było właśnie 911 Turbo 930. Miał wówczas 11 lat, ale do dzisiaj nie zapomniał emocji z tym związanych.

 

 

Turbo lag

Ale pierwsze Porsche 911 Turbo ma też swoją mroczną naturę. Olbrzymia turbodziura nie ułatwiała normalnej jazdy, nagły wzrost ciśnienia doładowania wielu potrafi niemiło zaskoczyć. „Turbo Study” stworzone przez Singera ma być jednak zupełnie inne. Bazą nie jest tak jak w przypadku oryginalnego Turbo G-model, a generacja 964. To z niej pochodzi nadwozie i silnik.

 

 

Nadwozie wykonano w dużym stopniu z włókna węglowego, i tak jak na wizualizacjach pierwszy egzemplarz ma nosić na sobie efektowny, zimny lakier „Wolf Blue”. Patrząc na auto trudno zorientować się jak dużo tutaj zmieniono w stosunku do 930. Trzeba przyznać, że udało się zachować niepowtarzalną estetykę, dokładnie tak jak Szwajcarom z Officine Fioravanti, którzy stworzyli na nowo Testarossę. Ale w rzeczywistości wszystko powstało tutaj na nowo.

 

 

Oddech turbo

Jedyną rzeczą, jakiej mistrzom z Singera nie wybaczymy, są reflektory z gładkim szkłem. Oryginalne, żebrowane w G-modelu, są tak charakterystyczne, że w jakiś sposób trzeba do nich nawiązać. Te, które montuje Singer do swoich projektów, na tle kunsztu pozostałych zmian, psują trochę efekt. Nic to, będziemy pisać listy w tej sprawie do Kalifornii. Poza tym jest wybornie. Doładowany silnik potrzebuje w tym aucie mnóstwo powietrza. Tylny spoiler, tak jak w oryginale, pomaga dostarczać je do kolektorów dolotowych i intercoolerów, ale to by nie wystarczało.

 

 

Spece z Singera wymyślili więc genialne rozwiązanie. Charakterystyczne dla pierwszych Porsche 911 Turbo czarne naklejki na tylnych błotnikach w tym wozie pełnią funkcję dodatkowych wlotów powietrza. I w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że w przeciwieństwie do oryginału w 3,8-litrowym „Turbo Study” pracują dwie turbosprężarki. Moc będzie wynosiła od 450 KM i kluczowe jest tutaj słowo „od”.

Charakterystyka silnika każdego auta będzie indywidualnie ustalana z przyszłymi właścicielami. Jednak układ dwóch turbosprężarek, wodnych intercoolerów, elektronicznie sterowane zawory spustowe i zaawansowany komputer typu stand alone sterujący jednostką napędową dają pewność, że w przeciwieństwie do klasycznego 911 Turbo, moc będzie tu rozwijana niezwykle liniowo. A dla klientów kluczowa według szefa Singera jest użyteczność na co dzień. Szczególnie w przypadku „Turbo Study”.

 

 

Całoroczne turbo

Silniki dla Singera projektowali i składali już między innymi legenda drag racingu Ed Pink, legendarne firmy takie jak Cosworth czy Williams Advanced Engineering oraz Richard Tuthill. Ale tym razem będzie to samo Porsche Motorsport North America. To zupełnie nowy rozdział w historii firmy. Do tego Singer zaskoczył czymś jeszcze. Współczesne 930 będzie można zamówić z napędem tylnym lub na obie osie. Tak, użyteczność to słowo klucz w przypadku tego projektu. Skrzynia biegów to sześciobiegowy manual. Tak jak we wszystkich dzisiejszych restomodach z najwyższej półki, będzie tu dostępny sportowy układ ABS i kontrola trakcji. Którą oczywiście będzie można wyłączyć. Mniej oczywiste w aucie tego typu są hamulce węglowo-ceramiczne.

 

 

Jedną z rzeczy, z których zasłynął Singer są kabiny wykończone z niezwykłym pietyzmem. Nie inaczej jest tutaj. Tapicerka w kolorze Malibu Sands (co za cudowna nazwa!) i czarne drewniane akcenty  robią świetne wrażenie. Ale możecie być pewni, że jeszcze większe zrobi jakość szwów i spasowania. Ponieważ według Dickinsona to auto ma być wszechstronne niczym szwajcarski scyzoryk – nadawać się do jady na co dzień, na autostrady, do długich podróży i na tor – otrzymało specjalnie zaprojektowane fotele.

 

 

Są wygodne, w pełni elektrycznie regulowane i podgrzewane. A zarazem mają trzymać ciało lepiej niż wiele kubełków zaprojektowanych stricte do motorsportu. Jaka jest cena za całą tą przyjemność jeszcze nie wiadomo. Zresztą w przypadku manufaktury, która traktuje każde zamówienie indywidualnie, ciężko to ustalić. Faktem jest jednak, że pokazane w połowie 2021 roku „Dynamics and Lightweighting Study” wyceniane na 2 miliony dolarów za egzemplarz już dawno wyprzedano. Szykujcie więc podobną sumę. I to jak najszybciej.

 

 

 

 

Wizualizacje – © Singer Vechicle Dynamics

Poprzedni artykułDziecko złotych lat DTM
Następny artykułOkrągły warsztat na Dynasach