Choć w 1939 roku w Polsce było raptem około 31 tysięcy samochodów i nieco ponad 60 tysięcy kilometrów dróg utwardzonych, wypadki też się zdarzały. Czasami w pobliżu znajdował się ktoś z aparatem fotograficznym. Dzięki temu możemy przedstawić Karambolage w II RP.

Rugby(?), 1933

Nie, nie chodzi tu o piłkę, ale markę amerykańskich wozów. Wprowadzono ją, aby ominąć zastrzeżenia w Europie nazwy Durant, bo tak nazywał się właściwy producent. Znak zapytania przy nazwie autobusu, który skończył w rowie pod Samborem postawiłem ze względu na to, że przy niewidocznym przodzie wozu i ordynarnym retuszu trudno jednoznacznie określić markę. Wiadomo, że autobus należał do Teatru Ziemi Krakowskiej, zwanego również Teatrem Objazdowym Tadeusza Pilarskiego. Na boku widoczny jest afisz sztuki „Dziewczęta w Mundurkach” autorstwa Niemki Christy Winsloe wystawianej w Krakowie od 1933 roku.

Autobus Rugby wypadek

 

Ford AA, 1938

Chyba jeden z najbardziej znanych dzwonów II RP uwiecznionych na zdjęciach. Dostawcza wersja popularnego Forda A wbita w barierki warszawskiego wiaduktu Pancera. Ktoś tu nie poskromił szalonej mocy 40 KM na śliskim bruku. Zdjęcie jest ciekawe z perspektywy motoryzacyjnej jak i infrastrukturalnej. Wiadukt Pancera, nazywany również Nowym Zjazdem, łączył położony wysoko na skarpie Plac Zamkowy z mostem Kierbedzia. Rozebrano go po II wojnie światowej i niemal w tym samym miejscu puszczono trasę W-Z przebiegającą pod warszawską starówką. Zdjęcia z tego wydarzenia mogą spokojnie aspirować do umieszczenia w albumie Karambolage

 

Ford A, 1936

Znów cud amerykańskiej motoryzacji, tym razem w wersji osobowej. Dość mocno nieprzyjemna sprawa – auto stojące w tle nie uczestniczyło w kolizji. Drugim uczestnikiem był rowerzysta – widać mocno sponiewierany jednoślad. Wypadek wydarzył się na szosie Poznań – Żegrze. Wtedy Żegrze było jeszcze samodzielną wsią, a nie częścią stolicy Wielkopolski.

 

Lancia, 1932

Wypadek, który wydarzył się pod Nowym Sączem, zabrał z tego łez padołu wybitnego lotnika ppłk. Stanisława Jasińskiego, jednego z twórców polskiego lotnictwa wojskowego. Relacje z tamtego wydarzenia mówią, że Jasiński zginął przez typową dla lotników tamtych lat brawurę. Jechali na wycieczkę w dwa auta z innym pilotem płk. Ludomiłem Rayskim. W pewnym momencie, według relacji świadków, wozy jechały obok siebie. Na zakręcie samochody zahaczyły o siebie. Lancia Jasińskiego uderzyła w słup telegraficzny i stoczyła się do rowu, upadając do góry kołami. Z Rayskim jechała jego córka, z Jasińskim – żona Rayskiego. Ponoć dzięki refleksowi tego drugiego nie ucierpiał nikt poza nim. Zginął w wieku zaledwie 41 lat.

Lancia Jasiński wypadek

Ford T (TT), 1931

Dość poważna katastrofa miała miejsce w maju 1931 w samym centrum Warszawy. Pomiędzy dwa tramwaje dostała się wojskowa sanitarka. Trudno cokolwiek powiedzieć o przebiegu wypadku. Nie zazdroszczę jednak nikomu takiego Karambolage. Sama sanitarka zbudowana została na Fordzie T lub TT. Te przestarzałe już na początku lat 30. auta służyły w Wojsku Polskim aż do wybuchu Drugiej Wojny Światowej. Zapewne z braku odpowiedniej ilości następców. Dlatego też archaiczny wóz kiepsko zniósł spotkanie z dwoma tramwajami: typu A – pierwszego elektrycznego wagonu tramwajowego w Warszawie oraz wciąż pachnącego nowością typu F. Tego typu wozy produkowane przez Gdańska Fabrykę Wagonów i zakłady Lilpopa, Rau i Loewensteina wyjechały na warszawskie ulice w 1930 roku.

Ford T Sanitarka wypadek

 

Bugatti Type 35, 1937

Oto niecodzienny widok – rozbite wyścigowe Bugatti, w dodatku należące do polskiego właściciela. Wypadek wydarzył się podczas dorocznego wyścigu górskiego rozgrywanego w okolicach Ojcowa. Wóz prowadził Henryk Spychalski – były lotnik, prawnik oraz dziennikarz. Prywatnie współwłaściciel słynnego Ilustrowanego Kuriera Codziennego oraz mąż Jadwigi Spychalskiej, córki redaktora naczelnego powyższego pisma (która również uprawiała sport automobilowy). Krakowski „IKAC” był „patronem medialnym” wyścigów w Ojcowie, zarząd fundował nagrody, a obszerne relacje ukazywały się na łamach pisma. Ciekawe, ile miejsca poświęcono na pechowy występ dyrektora Spychalskiego… Na jednym ze zdjęć kierowca nie przeczuwający jeszcze co się wydarzy później.

Bugatti wypadek

Oczywiście to nie wszystkie zdjęcia z dostępnych archiwów. Jeśli zadacie sobie trochę trudu bez problemu je znajdziecie. Nie zdecydowałem się jednak na ich publikację, bo nie pasują to leitmotivu powyższego artykułu, którym był album Karambolage (o tym więcej w pierwszej części). Arnold Odermatt nie fotografował bowiem sytuacji, gdzie obok wraku leżały zwłoki czy scen ustawionych, a takie możecie jeszcze znaleźć w polskich archiwach.

Zdjęcia: archiwum Ilustrowanego Kuriera Codziennego via Narodowe Archiwum Cyfrowe.

Poprzedni artykułUnimog klęka na robocie
Następny artykułGra pozorów. 10 mocnych kombi – część 1